Marta Bonalska, pedagog specjalny w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Nidzicy: Budowanie relacji z dzieckiem to klucz do sukcesu [VIDEO]

2024-02-10 09:00:00(ost. akt: 2024-02-08 15:51:57)
Rozmowa w studiu telewizyjnym Gazety Olsztyńskiej

Rozmowa w studiu telewizyjnym Gazety Olsztyńskiej

Autor zdjęcia: GO TV zrzut ekranu

O planowanych zmianach w systemie edukacji, a także wspieraniu i motywowaniu dzieci do nauki rozmawiamy z Martą Bonalską - pedagogiem specjalnym w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Nidzicy.
— Na co dzień pracuje Pani m.in. jako pedagog osób z niepełnosprawnością intelektualną w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Nidzicy. Co ważne, pracuje Pani zarówno z dziećmi, rodzicami, jak i nauczycielami. Czym jeszcze zajmuje się Pani zawodowo?
— Na co dzień pracuję w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Nidzicy, ale również jako doradca metodyczny kształcenia specjalnego w Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli, który w powiecie nidzickim prężnie działa od 4 lat. Dzięki temu mam możliwość patrzenia na edukację z perspektywy nauczycieli, ich potrzeb i trudności, które mają w edukacji dzieci i młodzieży. Mam też doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą na co dzień, od kilkunastu lat jestem czynnym zawodowo nauczycielem. Aktualnie pracuję też w Specjalnym Ośrodku Szkolno Wychowawczym w Nidzicy, w którym zajmuje się terapią i edukacją dzieci z niepełnosprawnością intelektualną oraz w spektrum autyzmu.

— Zacznijmy od tematu, o którym jest w ostatnim bardzo głośno w przestrzeni publicznej - mianowicie o zmianach w polskiej oświacie. Minister edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała zmiany w pracach domowych. Zgodnie z projektem rozporządzenia, od kwietnia będzie obowiązywał zakaz zadawania pisemnych i praktycznych prac domowych dla uczniów klas 1-3 szkół podstawowych i zakaz oceniania prac domowych w klasach 4-8 tych szkół, które mają być dla chętnych. Jak Pani ocenia ten pomysł?
— Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Byłabym daleka od używania sformułowania "zakaz", bo niesie za sobą negatywne skojarzenia. Rodzi sprzeciw i bunt. A my jesteśmy narodem, który od razu chce walczyć z zakazami. Uważam jednak, że w tym pomyśle jest duży potencjał. Raczej poszłabym w kierunku ewolucji, a nie rewolucji. Jestem zwolenniczką poszerzania perspektywy patrzenia na edukację, bo praca domowa to tylko maleńkie ziarenko na wielkiej górze do zmiany. Tak naprawdę myślę, że powinniśmy pochylić się nad całym systemem edukacji, nad podstawą programową, która bardzo często jest przeładowana, nad kształceniem nauczycieli, ale także nad ich potrzebami, a nie tylko nad małym elementem, jakim jest praca domowa.

Jeżeli chodzi o sam pomysł jej zniesienia w przypadku dzieci na poziomie edukacji wczesnoszkolnej - faktycznie bardzo często rodzice młodszych dzieci, przychodzących do poradni żalą się, że codziennie siedzą wiele godzin przy stole i uzupełniają z pociechami ćwiczenia. To jest bardzo trudne, bo brakuje przestrzeni na życie domowe, pasje, wspólne spędzanie czasu i odpoczynek. Są dzieci, które są bardzo zdolne i same odrabiają pracę domową. Sama jestem mamą i tego doświadczałam w moim życiu prywatnym, z moimi dziećmi, już teraz nastolatkami. Będąc na etapie edukacji wczesnoszkolnej same siadały do pracy domowej i odrabiały ją na miarę swoich możliwości, popełniając także błędy.

Zawsze byłam za tym, żeby uczyć dzieci samodzielności i wyrabiać w nich postawę zdobywania wiedzy dla przyjemności z rozwoju, a nie ocen i czerwonych pasków. Dzięki temu ani ja, ani moje dzieci nie czuliśmy się obciążeni pracami domowymi. Ale wiem, że jest bardzo dużo dzieci, które mają wiele trudności rozwojowych. Nie potrafią samodzielnie organizować sobie czasu. Wymagają pomocy ze strony dorosłego. Potrzebują, żeby usiadł, pochylił się nad nimi, coś wyjaśnił. Aktualnie wymaga się tego od rodziców, którzy nie zawsze mają takie predyspozycje, często im samym brakuje kompetencji. Myślę, że planowane zmiany mogą dać dużo wytchnienia rodzicom. Jednocześnie sądzę, że warto, aby wprowadzane były elastycznie i z głową, jeśli chodzi o nauczycieli, którzy przecież są ważnym ogniwem w tym procesie.

Są dzieci, które wymagają powtórzenia materiału, treningu czytania w domu, uczenia się pewnych rzeczy dodatkowo, przećwiczenia konkretnej umiejętności i doskonalenia samej zdolności zapamiętywania. Wszystko zależy też od zaangażowania rodziców. Pracując w poradni zalecam rodzicom, żeby choć przez 10 minut dziennie trenowali czytanie z dzieckiem w domu, nawet jeśli uczeń potrafi już płynnie czytać. Zachęcam do tego, żeby po prostu usiąść i wspólnie z dzieckiem poczytać książkę. A tego nam brakuje, bo ciągle jesteśmy w biegu.
Jeśli chodzi o uczniów starszych to uważam, że uczenie dokonywania wyboru: czy odrobić pracę domową, która jest dla chętnych, czy też zrezygnować - uczy autonomii, samodzielności i odpowiedzialności. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób nauczyciele przedstawią pracę domową, zachęcając np. uczniów na zajęciach do tego, żeby poszukali czegoś więcej w domu, zgłębili określoną wiedzę, przygotowali się do jakiegoś projektu. Zmiany wymaga mentalność w kontekście rozumienia, czym jest tak naprawdę edukacja. Nie chodzi o cel sam w sobie, ale o sens: po co my się tak właściwie uczymy?

— Teoretycznie prace domowe służą przede wszystkim utrwalaniu materiału, uczą też systematyczności - czy rzeczywiście tak jest?
— Zgłębiłam badania naukowe na temat efektywności zadawania pracy domowej uczniom, prowadzone w różnych krajach od ponad 100 lat. Jest taka fantastyczna książka, która nosi tytuł: ,,Mit pracy domowej". W niej bardzo szczegółowo opisane są te zagadnienia i jasno pokazują, że nie ma dowodów naukowych, które wskazywałyby, że praca domowa kształtuje konkretne kompetencje w naszych dzieciakach, tj.: poszerzanie zakresu wiedzy, umiejętność zapamiętywania czy odpowiedzialność. Odpowiedzialności można uczyć się przecież w zupełnie inny sposób.

— Projekt rozporządzenia jest obecnie przedmiotem konsultacji społecznych. Z badań przeprowadzonych pod koniec stycznia przez Fundację Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych wynika, że 43% badanych pozytywnie wyraziło się o tych zmianach, natomiast negatywnie wypowiedziało się o nich prawie 51% respondentów. Wśród entuzjastów były głównie osoby młode w wieku 18-29 lat, natomiast liczba zwolenników maleje wraz z wiekiem. Czy nie jest przypadkiem tak, że skoro za naszych czasów tak było, to uważamy, że ocenianie, praca domowa jest to "jedyna słuszna metoda" skutecznej nauki?
— Myślę, że dokładnie tak jest. Jak coś jest nowe i nieznane, to my się tego boimy. Jeżeli sami coś sprawdziliśmy, czegoś doświadczyliśmy, to wydaje nam się, że to jest w porządku. Pozwólmy tym młodym ludziom budować ten świat trochę po swojemu. Oczywiście, musimy im towarzyszyć i dalej przekazywać wartości, pryncypia i inne rzeczy, które są ważne we współżyciu międzyludzkim i będą pomagały im funkcjonować w przyszłości na bazie tego, co nasi przodkowie już wypracowali. Świat się zmienia, technologia się rozwija - dajmy młodym przestrzeń do dyskusji i wspólnego kreowania rzeczywistości. Skoro młodzi ludzie mówią, że tego potrzebują - to pozwólmy na to. Pamiętajmy jednak, że na nas - dorosłych spoczywa większość odpowiedzialności za ten proces. Zachęcajmy do ciekawej formy nauki na terenie szkoły, ale również nauki w domu poprzez zabawę i doświadczanie z rodzicem, działając w myśl zasady skuteczności: "jeśli coś działa - rób tego więcej, jeśli nie działa - przestań to robić."

— Reforma wzbudziła wiele kontrowersji. Pojawiły się głosy, że rezygnacja z prac domowych może doprowadzić do pogorszenia poziomu edukacji w szkołach. Są także głosy, że jest wprowadzana zbyt szybko i bez konsultacji z ekspertami. Niektórzy uważają, ze bez jedynek, presji i strachu uczniowie nie będą się uczyć. Kiedy ocenianie jest dobre? I czy prace domowe bez oceniania mają w ogóle sens?
— Uważam, że mają sens. Po pierwsze nie rodzą rywalizacji która jest bardzo destrukcyjna w dzisiejszych czasach, co pokazują też statystyki. Stan psychiczny młodych osób pogarsza się. Niezdrowa rywalizacja nie jest czymś dobrym a ocenianie, niestety to wprowadza. Jeżeli mamy już tego dokonywać, to warto posłużyć się formą oceniania kształtującego. To bardzo cenny nurt, który uważam za ciekawy. Uczy młode osoby dostrzegania w swojej pracy tego, na co warto zwrócić uwagę w kontekście doskonalenia swoich umiejętności i odkrywania tego, co nam nie do końca wychodzi - czyli taka konstruktywna krytyka. Dzięki takiemu podejściu dziecko poznaje również siebie, odkrywa w czym jestem mocne, wie jakie elementy warto w sobie doskonalić. Jeżeli chodzi o jedynki to w Polsce jest taki nurt budzących się szkół. W województwie warmińsko-mazurskim jest ich już około 6, a w całym kraju kilkadziesiąt. To bardzo ciekawy nurt, który zakłada naukę bez takich stricte prac domowych i bez oceniania. Oczywiście, uczeń dostaje informację zwrotną i jeśli czegoś nie zaliczy to wie, że warto się jeszcze pouczyć, natomiast nie jest to skala, i myślę że to jest w porządku.

— Podobne rozwiązania funkcjonują już na świecie. Szkoła bez pracy domowej i bez oceniania - chociażby w Danii. Reform nie boją się też Finowie, którzy sami decydują, czego chcą się uczyć. Ale, tak jak Pani wspomniała, od oceniania odeszły też niektóre szkoły w Polsce, chociażby placówki w Kołobrzegu czy Łęcznej. Takie rozwiązania już funkcjonują. Jak się sprawdzają?
— Tak, sprawdzają się. Jeśli patrzymy na ten model europejski to badania jasno mówią, że najbardziej efektywny jest system norweski. Uczniowie osiągają tam najlepsze wyniki, jeśli chodzi o umiejętności. Dzieci są w szkole średnio od godziny 8 do 15 i uczą się tego, co sami na początku wybrali, czyli podejmują decyzję. Oczywiście są uczniowie, którzy muszą nad czymś dodatkowo popracować. Odbywa się to w ramach zajęć korekcyjnych, wyrównawczych na terenie szkoły. I to zadaniem nauczycieli jest organizacja czasu, bezpośrednio po zajęciach stricte edukacyjnych, w taki sposób, aby uczniowie zdolni mogli rozwijać pasje i doskonalić kompetencje, a uczniowie z trudnościami mieli okazję wyrównać swoje szanse edukacyjne. Czyli tak naprawdę trochę odrabiają prace domowe pod okiem nauczycieli, którzy mają wiedzę, potencjał, umiejętności, a nie pod okiem rodziców w domu. Bo dom jest po to, żeby odpocząć, spędzić czas z bliskimi. My też, po pracy, marzymy o odpoczynku, a nie o przynoszeniu pracy do domu, chociaż i tak się zdarza.

— W sieci od lat pojawiają się zdjęcia sprawdzianów, gdzie często obok oceny widnieje komentarz nauczyciela. Pamiętam sprawdzian z muzyki, gdzie nauczycielka obok oceny niedostatecznej napisała co to za bzdury z wykrzyknikami. Czy takie ocenianie może kształtować, motywować młodego człowieka czy raczej wpływa negatywnie na jego samoocenę?
— Takie ocenianie zdecydowanie zniechęca. Ja bym powiedziała, że edukacja to relacja. Jeżeli nie zbudujemy relacji z uczniem i nie będziemy dla niego autorytetem, to na pewno nie będzie chciał się przy nas uczyć. A pisanie tego typu rzeczy, "naszym ulubionym" czerwonym długopisem nie buduje relacji, tylko zniechęca do nauki i podejmowania jakiegokolwiek wysiłku intelektualnego. Proponuję stosowanie techniki zielonego ołówka. Polega ona na tym, że w tym, co nasi uczniowie napisali podkreślamy na zielono elementy, które były dobre, wykonane prawidłowo, zgodne z kryteriami. Prosty przykład - dziecko, które uczy się pisać literę "o". Wiadomo, że wychodzi to różnie, ale w szeregu kreślonych literek, któraś z nich wygląda pięknie. Warto ją dostrzec, podkreślić i wpisać nie ocenę, a komentarz np.: - ,,brawo", ,,wspaniale napisałeś tę literę", "już wkrótce, jeśli będziesz trenował, twoje wszystkie litery będą wyglądały tak, jak ta". Uwierzcie mi - motywacja od razu wzrośnie.

— W swojej pracy zawodowej pracuje Pani zarówno z dziećmi, nauczycielami, ale też rodzicami. I wiem, że ci rodzice również mają wiele obaw. Dotyczą one głównie tego, jak dzieci, nie mając obowiązku odrabiania prac domowej będą spędzać wolny czas. Czy nie będzie on poświęcony wirtualnej rzeczywistości, aktywności w sieci, telefonie, komputerze?
— Rzeczywiście, w mediach społecznościowych, spotkałam się z takimi komentarzami, że skoro zabierzemy uczniom pracę domową to będą siedzieć cały czas w Internecie, na TikToku i nic więcej nie będą robić, pogłębi to tylko ich uzależnienie. Może tak się wydarzyć. Ale pytanie brzmi: kto odpowiada za ilość czasu dostępności do internetu naszych dzieci? Rodzice, nie nauczyciele. Uważam, że czas popołudniowy powinien być dobrze spożytkowany na relacje z rodzicem: wspólne poznawanie świata, uczenie się różnych rzeczy. Naprawdę nie trzeba wiele. Można usiąść razem na kanapie i przez 15 minut poczytać książkę - każdy swoją, można pograć w grę, a może po prostu przy pomocy wiertarki wkręcić śrubkę. A może warto coś wspólnie ugotować i sprawdzić wiedzę w praktyce: ile coś waży, mierzy. Myślę, że jeśli wszyscy przejmiemy odpowiedzialność za edukację, nie tylko nauczyciele, nie tylko rodzice, nie sami uczniowie, a wspólnie podejmiemy grę do jednej bramki, doczekamy się wspaniałego, spójnego systemu edukacji - nie norweskiego, nie duńskiego - ale polskiego.

— Wspomniała Pani o metodzie zielonego ołówka. W jaki sposób, Pani zdaniem, możemy jeszcze wspierać i motywować dzieci do nauki?
— Na pewno takie pokazanie, że to w rękach dzieci leży odpowiedzialność za poznawanie świata. Pokazywanie świata w sposób ciekawy dla nich. Im bardziej dzieci coś przeżywają, im bardziej się w coś angażują, im więcej coś wywołuje emocji - tym lepiej zapamiętują. Ważne jest polisensoryczne pokazywanie świata, przeorganizowanie zajęć, które będą prowadzone w sposób ciekawy, odkrywczy, bardziej zadawanie pytań niż podawanie wiedzy. Badania mówią wprost: jeśli dziecko wraca do domu i rodzic zadaje pytanie, co było ciekawego na lekcji, dziecko najczęściej odpowiada nic. Ale! Drogi rodzicu, jeżeli twoje dziecko wróci do domu i na twoje pytanie ,,co było ciekawego w szkole" zacznie opowiadać, to znaczy, że twoje dziecko właśnie zapamiętało bardzo dużo z tych zajęć. Tak psychologicznie budują się też pokłady pamięci. Im bardziej jesteśmy zaangażowani, im więcej doświadczamy emocjonalnie - tym lepiej zapamiętujemy. Dla mnie kluczem do zapamiętywania jest relacja i forma.

Zuzanna Leszczyńska
z.leszczynska@gazetaolsztynska.pl


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5