Defilady, parówki bez kartek i polityczne dowcipy

2014-05-01 09:36:47(ost. akt: 2014-07-03 14:07:20)

Autor zdjęcia: ze zbiorów Grzegorza Mrowińskiego

Czasy PRL-u minęły bezpowrotnie, jednak przy okazji takich dat jak 1 maja przypominają nam się kartki na masło, kolejki za mięsem i wykopki w ramach czynu społecznego. Obejrzyj galerię archiwalnych zdjęć z pochodów 1 majowych ze zbiorów Grzegorza Mrowińskiego.
Niewątpliwie są to lata wiążące się z ciemną kartą historii Polski, z totalitarną władzą, permanentną inwigilacją, donosicielstwem, prześladowaniami. Trzeba jednak pamiętać, że dla wielu z nas były to czasy pięknej, choć nieco skrępowanej, młodości. Pierwszomajowy pochód, a po nim kawa i lody z sympatią w klubokawiarni. To głównie dlatego tak wiele osób wspomina ten czas z sentymentem i łezką w oku.
Pewne jest, że tych minionych lat nie da się prosto zdefiniować ani scharakteryzować i będą one różnie postrzegane w zależności od indywidualnych wspomnień i doświadczeń - raz z uśmiechem, raz z łezką wzruszenia ale niestety też i przerażenia.
A jak wspominał tamte czasy historyk i polonista Jan Regulski.

Obowiązkowa zbiórka i drętwa przemowa

W godzinach rannych odbywały się zbiórki w zakładach pracy, szkołach organizacjach. Sprawdzano obecność, rozdawano szturmówki, portrety na kijach, transparenty, by przed godz. 10.00 zdążyć na plac manifestacji.
Listy obecności były szczególnie ważne w PGR- ach, gdyż pracownicy za udział w manifestacji dostawali po 100 zł. na osobę (na pół litra żytniej) oraz po 25 zł. na każde dziecko.

Okolicznościowe przemówienie wygłaszał co roku Sekretarz, ale nagłośnienie przez wiele lat było w opłakanym stanie, mowy były ponadto drętwe, dlatego mało kto słuchał propagandowych dyrdymałek. Uczestnicy przymusowych spędów opowiadali sobie dowcipy, rozmawiali, toteż Sekretarz gadał jak do lampy, na wiatr, jak do słupa. Niektórzy wymykali się z miejsca manifestacji, by móc kupić ze stojących w pobliżu samochodów kiełbasę parówkową, naturalnie bez kartek. Komunistom chodziło o wywołanie entuzjazmu, zgodnie zresztą z powiedzeniem, że głodnemu nie chce się śpiewać ani tańcować.

Koniokrad z medalami

Defiladę odbierał Sekretarz w otoczeniu aparatczyków i weteranów ruchu robotniczego. Jeden z nich, Julek, został przez swojego ziomka rozpoznany, jako złodziej koni w powiecie pułtuskim, za co odsiadywał karę więzienia przed 1939r. Po wojnie opowiadał, że był prześladowany za komunizm, dlatego został obwieszony medalami i stał z innymi weteranami na betonowej trybunie, bo drewnianą rok wcześniej podpalono. Jego syn siedział po wojnie za rozbój, przeto był podobny do ojca jak diabeł do diabła.
Pochód przechodził ulicami: Kościuszki, Pocztową (d. Bieruta), Skłodowskiej, Małłka, Jagiełły (d. Rokossowskiego), Hallera (d. Świerczewskiego) i gdy zbliżał się do Męczenników, przemiły „Elek” odczytywał z trybuny osiągnięcia kolejnych grup manifestantów, pisane przez dyrektorów, dlatego była w nich mowa tylko o sukcesach...

Kowalski rzućcie to świństwo

Przed trybuną orkiestra grała marsze, by ułatwić manifestantom idącym czwórkami utrzymanie żołnierskiego kroku. Dla wywołania uniesienia, ekscytacji, rozognienia stojący w pobliżu trybuny klakierzy wykrzykiwali ustalone przez KC hasła. Na twarzach idących pod przymusem manifestantów nie było widać żadnego entuzjazmu. Jak w innych miastach „tłum defilujący w równych szeregach przed zgromadzonymi na trybunie dygnitarzami (…) stanowił „znak firmowy” sowieckiego komunizmu. Był najbardziej rozpoznawalnym symbolem ukształtowanej w Związku Radzieckim kultury politycznej wyrażającym prymat zbiorowości nad jednostką.” (P. Osęka)
Także dlatego uczestnicy przymusowej defilady przechodzili obok trybuny, na której stał nie jeden Julek, ze spuszczonymi głowami. Przed utratą nadziei bronili się m.in. dowcipami politycznymi. W jednym z nich członek partii dostał reprymendę od sekretarza POP, ale nie wiedział za co. Przypomnijcie sobie Kowalski, powiedział sekretarz, jak przechodziliście przed trybuną, trzymając w jednym ręku czerwoną flagę, a w drugim loda. Gdy krzyknąłem do was z trybuny: Kowalski rzućcie to świństwo! To coście Kowalski rzucili?
Po defiladzie odbywała się popijocha w komitecie powiatowym. Brali w niej udział członkowie egzekutywy, weterani ruchu robotniczego, inni aparatczycy. Pili i jedli dobre rzeczy na koszt podatników. Sekretarze oprócz wielu apanaży mieli również poufne konto, na które zakłady pracy wpłacały haracze. W Działdowie opiekował się nim przesympatyczny „Wiesio”. Nie prowadził żadnej dokumentacji, pieniądze przechodziły z rączki do rączki, nie powodując żadnej gorączki.

Pobijcie towarzyszu rekord świata

W godzinach popołudniowych odbywały się zawody sportowe na stadionie. Jedne zaszczycił swoją obecnością Janusz Sidło. Był już wówczas rekordzistą świata w rzucie oszczepem, przekroczył w Jenie magiczną wtedy odległość 80m. W tamtym czasie Wilhelm Kornalewski trenował m.in. Ryszarda Patelkę, który miał znaczące w skali kraju wyniki. Napisał ponadto pracę o oszczepie, jej liczne fragmenty opublikował w miesięczniku Lekka Atletyka i głównie dlatego Janusz Sidło odwiedził Działdowo.
Przed rozpoczęciem zawodów i popisów na stadionie miała miejsce następująca scenka rodzajowa. Mianowicie Sekretarz, będąc na dobrym cyku, zostawił na trybunie członków wspomnianej popijochy i wyruszył w kapeluszu w kierunku Janusza Sidło. Idąc przez boisko, spotkał Kornalewskiego i zapytał, czy jeśli Sidło pobije w Działdowie rekord świata, czy zostanie uznany. Otrzymawszy potwierdzenie, dorwał rekordzistę świata i powiedział do niego: Pobijcie towarzyszu Sidło rekord świata, to my wam zatwierdzimy to na egzekutywie. Nie został pobity, dlatego egzekutywa nie musiała zajmować się oszczepem. Warto w tym miejscu wyrazić żal adresowany do miejscowych działaczy sportowych, którzy nazwali pierwszego „orlika” w Działdowie im. Grzegorza Lato. Popełnili błąd, bo „orlik” ten powinien nosić imię Wilhelma Kornalewskiego, który ma ogromne zasługi dla sportu w Działdowie i to zarówno przed wojną, jako zawodnik,, jak i po 1945r., jako nauczyciel, trener i popularyzator sportu.

Zapomniany płot

Z powodu nieorganizowania pochodów 1 majowych od 1989r. wielkie straty poniósł istniejący przy ulicy Jagiełły 36 płot. Co roku przed 1 mają był malowany. Przez 20 lat nikt nie pomyślał o jego naprawie, mimo, że ma duże wartości historyczne i artystyczne, że jest dziełem rzemiosła artystycznego wysokiej klasy, że ma blisko 100 lat. Z tych i wielu innych powodów przydałaby się choć jedna defilada 1 majowa, by przypomniano sobie o niszczejącym zabytku, który po naprawi mógłby być ozdobą ulicy Jagiełły, która staje się wizytówką miasta.

mcz
dzialdowo@gazetaolsztynska.pl


Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste.
Swoją stronę założysz klikając na dzialdowo.wm.pl w ramkę " ZAŁÓŻ PROFIL ", która znajduje się w prawym, górnym roku strony.
Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij tutaj


Tylko ciekawe informacje


Komentarze (17) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. AD #1386340 | 83.24.*.* 1 maj 2014 09:56

    Nie wiem, kto napisał ten (nawet ciekawy) artykuł, ale polszczyzna użyta w nim nosi znamiona infantylności, tanich chwytów i niespójności. Mówiąc krótko - dziwnie się to czyta.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. :) #1386344 | 85.219.*.* 1 maj 2014 10:03

      Bardzo fajny artykuł,pisany z humorem.Szczególnie ''Julek''i ''płot przy ul.Jagiełły zapadają w pamięci.Po 1989r płot to nie było wszystko.Przed 1 maja wysadzano kilka razy tablicę informacyjną SLD w miejscu gdzie był żłobek.W nocy n/n sprawca wsadzał pod tablicę materiał wybuchowy i tablica robiła wielkie bum:)Starsi gliniarze z Działdowa na pewno to pamiętają.Sprawcy nigdy nie udało się ustalić.

      odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (6)

      1. alorak #1386575 | 83.11.*.* 1 maj 2014 17:04

        ciężki tekst mimo usilnych starań na "dowcipność "... może więcej książek autor artykułu powinien czytać :/

        Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

      2. bb #1386583 | 82.160.*.* 1 maj 2014 17:31

        Dziękuję za suuuper zdjęcia. Tylu znajomych... szkoda, że niektórych pożegnaliśmy już na zawsze. Nawet rodziców i siebie znalazłam.

        odpowiedz na ten komentarz

      3. caf #1386643 | 85.219.*.* 1 maj 2014 18:47

        W idących ''strzykawkach''znalazłem swoją siostrę:)Fajne foty z medyka.

        odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (17)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5