Europo rozwijaj się jak najdłużej

2018-06-25 13:00:00(ost. akt: 2018-06-25 09:39:50)
Polskie Stowarzyszenie Diabetyków na wycieczce do krajów Nadbałtyckich, Rosji i Białorusi

Polskie Stowarzyszenie Diabetyków na wycieczce do krajów Nadbałtyckich, Rosji i Białorusi

Polskie Stowarzyszenie Diabetyków, w tym członkowie działdowskiego oddziału, wraz ze Stowarzyszeniem z Wolsztyna (Wielkopolska) wybrało się na wycieczkę do krajów Nadbałtyckich, Rosji i Białorusi. Oto ich wrażenia z podróży.
Polskie Stowarzyszenie Diabetyków wraz ze Stowarzyszeniem z Wolsztyna (Wielkopolska) wybrało się na wspólnie odwiedzenie krajów Nadbałtyckich, Rosji i Białorusi. Głównymi celami jakie nam przyświecały w tej wyprawie było zintegrowanie ludzi zupełnie się dotąd nieznających, zobaczenie skarbów Petersburga przeżycie białych nocy. Następnym etapem było zwiedzenie Smoleńska wraz z Katyniem oraz Mińska i Nieświeża (siedziba Radziwiłłów) na Białorusi.

Zobaczyliśmy i doświadczyliśmy o wiele więcej przygód niż chcieliśmy. Kraje Nadbałtyckie bardzo ładne, zadbane aż nudne. Petersburg piękny, białe noce oglądałem do 2 godziny w nocy, później zasnąłem o 4 wstałem tez było biało. Rosjanie mili jak zawsze indywidualnie w mundurach i na służbie, to zupełnie inni ludzie stają się niewolnikami biurokracji przez którą codziennie traciliśmy dużo czasu, nerwów, a nawet kolację. Przykładem obrazującym tą rzeczywistość było przejście granicy Estońsko- Rosyjskiej, gdzie odprawiano nas trzy razy co trwało ponad 3 godziny.

W przejeździe do Petersburga i z Petersburga do Smoleńska w sumie około 1000 km nie dostrzegłem, prawie żadnych pól uprawnych tylko zarośla i trawę. Na Białorusi u Łukaszenki ziemia słaba, ale wszędzie coś rosło.
W Carskim Siole ( 25 km od Petersburga ) odczuliśmy bezduszność i brak logiki biurokratycznego systemu bez żadnej potrzeby straciliśmy ponad dwie godziny co uniemożliwiło nam obejrzenie Carskich ogrodów czego bardzo żałuję. Petersburg jest naprawdę piękny zwłaszcza oglądany nocą z małego stateczku na Newie.

W Smoleńsku przejechaliśmy obok źle kojarzącego nam się lotniska. W Katyniu złożyliśmy wieniec z biało- czerwonych kwiatów z napisem „Bohaterom pomordowanym w Katyniu od Diabetyków z Działdowa”. Koledzy z Wolsztyna umieścili podobny napis na biało-czerwonej kokardzie. Następnie po otarciu łez i w głębokiej zadumie skierowaliśmy się przez Białoruś ku Polsce.
Na granicy Rosyjsko - Białoruskiej poszło gładko po Rosyjsku. Nieśwież warto obejrzeć, czuliśmy się tam jak Niemcy we Wrocławiu. Wiedzieliśmy, że to już nie nasze, ale nasza kultura materialna o Polsce ciągle dobrze świadczy. Myśleliśmy że swobodnie zrealizujemy resztę planów, zjemy obiad już w kraju niestety Polska przyjęła nas też biurokratycznie. Dojechaliśmy do przejścia granicznego w Bobrownikach o godzinie 12:00 na przejściu był tylko jeden autobus na pasie przeznaczonym dla tego typu pojazdów, a odprawa trwała 4 godziny, dwukrotnie otwierano i przeglądano nam bagaże grzebano nam bez naszego udziału w torebkach osobistych. W autokarze porozwalano kanapki wyciągając z nich wyroby mięsne, a wystarczyło powiedzieć że wyrobów mięsnych nie wolno przewozić, a do kontroli należy zabrać cały posiadany alkohol i papierosy. Na pytanie dlaczego grzebią w kanapkach tym samym uniemożliwiając cukrzykom jedzenie, odpowiedziano że to przez przepisy weterynaryjne. Jednak wyjmując z kanapek mięso kanapki te są dalej groźne skoro wirusa można przenieść na butach to z pewnością i w kanapkach w których było skażone mięso.

Zapomniano powiedzieć ludziom że powinni przejść matę dezynfekcyjną o wymiarach (1,5m na 2 m) którą ułożoną obok budynku a przestrzeń do przejścia to około 100 m szerokości. Nie znaleziono żadnej kontrabandy (alkoholu i papierosów naliczono znacznie poniżej normy), zrobiono dużo zamieszania, ryzykowano zdrowiem chorych ludzi nie zabezpieczając granicy w dostateczny sposób przed przeniesieniem wirusa Afrykańskiego Pomoru Świń. Nasuwa się jeden wniosek, że biurokracja bez logiki postępowania daje podobne rezultaty niezależnie gdzie jest wykonywana. Przykładem biurokratyzmu już po naszej stronie może być zasłyszana rozmowa pomiędzy jedną z uczestniczek wycieczki a celniczką, którą pozwolę sobie zacytować, Pani do celniczki „Proszę Pani dlaczego nas tak traktujecie my jesteśmy tak zmęczeni”. Odpowiedź celniczki „ja też”.

Wydaje się, że skoro ta praca tak Panią celniczkę męczy to nie musiała na takim stanowisku pracować. Można to jednak potraktować to jako naukę życia pouczającą ,że nie wolno dopuścić do tego, aby nasze dzieci lub wnuki imały się zawodów które ich męczą gdyż wtedy zmęczeni są wszyscy a pozytywnych rezultatów brak.

Po tym przeżyciu zrobiło mi się biało w oczach. To nie była wycieczka typu niemieckiego ( wysiadł, zobaczył, zrobił zdjęcie, powtórnie wsiadł) a wyprawa pełna improwizacji i z konieczności gdyż Rosja to kraj nieprzewidywalny. Pomimo tych przeżyć wyjazd można uważać za udany , zobaczyliśmy dużo pięknych rzeczy, obiektów, zjawisk, różnorakich relacji i systemów społecznych. Po tych wojażach możemy powiedzieć „Europo, Europo rozwijaj się i trwaj jak najdłużej”.


Władysław Kubiński

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5