Wiersze Edwina Kłosowskiego- „Czas przemijania”

2019-03-16 12:00:00(ost. akt: 2019-03-19 10:03:32)
22 lutego 2019 roku, w Turzy Wielkiej, miała miejsce niecodzienna uroczystość – promocja tomiku wierszy pana Edwina Kłosowskiego, pod tytułem „Czas przemijania”.
Tytuł związany jest z zamyśleniem, melancholią, zastanawianiem się nad sensem życia i  jego ulotnością i w tomiku są wiersze, które doskonale te problemy rozwijają. Są to wiersze z pierwszej części zbiorku, noszącej tytuł „Na poważnie”. O tych wierszach oczywiście napiszę, ale najpierw, jakby na przekór panu Edwinowi, który straszy nas tytułowym przemijaniem, postanowiłam zatrzymać się na wierszach z drugiej części, „Na wesoło”. Właśnie tutaj szczególnie zobaczyłam niezwykłą osobowość pana Edwina – człowieka pełnego radości, optymizmu, pogody ducha, wnikliwego obserwatora ludzi, który potrafi kapitalnie żartować. Świetnie mu się to udaje. Bardzo konsekwentnie przestrzega swoich czterowersowych zwrotek, w tym jest wręcz mistrzem, z rymami również radzi sobie po mistrzowsku. Ale tak naprawdę ten sposób pisania i rymowania to konsekwencja innego mistrzostwa – w obserwowaniu świata, w dystansie do niego, a jednocześnie w wielkim jego umiłowaniu, bo pan Edwin po prostu kocha świat. Rzadko kiedy spotyka się osobę, która tak świetnie potrafi uchwycić drobiazg, cechę, sytuację, zachowanie i przedstawić wszystko dowcipnie, z pogodnym uśmiechem. To wynika z tej radości i miłości.

W wierszach „Na wesoło” mamy wiele zabawnych historyjek, np. o randce w ciemno dla seniorów, kiedy to zupełnie spokojnie można zasnąć przy boku obcego mężczyzny, o kwiatkach i życzeniach z okazji Dnia Kobiet, o tęsknocie, już niekoniecznie za świętym, ale z pewnością za Walentym, o wycieczce dorosłych i wesołym autobusie. Pan Edwin wie również, że kobieta nigdy nie ma się w co ubrać, niezależnie, starsza czy młodsza, że bal studniówkowy dzielą od matury całe lata świetlne, że rolnik może znaleźć żonę nawet w programie telewizyjnym. Nie warto martwić się nadwagą, kiedy i tak nie ma recepty na długowieczność, ale „Bez witamin ani rusz.” Wszystkim uczestnikom Pikników Literackich w Drzazgach pan Edwin obiecuje, że nie zwolni tempa, dotrzyma kroku, żeby spotkać się z nimi w przyszłym roku. (Tego panu i sobie życzymy, panie Edwinie).

Czas teraz na wiersze z części pierwszej i mimo że jest „Na poważnie”, mają w sobie wiele optymizmu, pogody ducha i życiowej mądrości, ponieważ pan Edwin i w poważnym, a może tym bardziej w poważnym widzeniu świata, jest świetnym jego obserwatorem. Oczywiście cały czas mistrzowsko włada swoją strofą i rymem, nawet chciałoby się powiedzieć, że te rymy są jakby pierwsze w jego głowie, jakby dla nich budował wiersz, bez tych rymów nie byłoby jego wierszy.

A jak tu przybliżyć ludzkie sprawy, którymi się interesuje, a o których mówią wiersze w „Na poważnie”? Właściwie prawie wszystkie wiersze tutaj to jakby opowieści, krótkie historie życiowe. I co ciekawe, po opowiedzeniu historii słowem poetyckim, pan Edwin zawsze buduje puentę, na którą czekałam z wielkim niepokojem, nawet czasami biegnąc wzrokiem, żeby ją szybciej poznać i kiwałam głową, że to faktycznie świetny, mądry wniosek. Dopiero za chwilę doczytywałam historię, jeszcze raz potwierdzając wszystko kiwnięciem głową. A tych historii życiowych ma pan Edwin sporo do opowiedzenia. W kilku wierszach pojawia się motyw wojny, walki za ojczyznę, śmierci. Zdarza się, że tylko przyroda może opłakiwać bohaterów i pilnuje, „By nikt nie zakłócał im ciszy”. Pan Edwin doskonale wie, czym są dla Polaków: ojczyzna, dom rodzinny, tradycja, Wigilia, praca rolnika. Przedstawia kilka historii, kiedy dwoje ludzi zakochało się w sobie, a miłość dała im siłę. Czasami jednak wyjazdy w poszukiwaniu pracy kończą się rozstaniem bliskich.

A ponad wszystkim jest przemijanie, jak to pięknie wyraża tytuł – „Czas przemijania”. Aleja drzew na okładce prowadzi w dal, ale pan Edwin powiedział, że na szczęście nie widać końca tej drogi, więc jeszcze się wiele wydarzy. To, co się mówi o przemijaniu w tym tomiku jest takie delikatne, subtelne, tak naprawdę jest oczywistością, od której nie uciekniemy. Życie jest więc „trochę dłuższą chwilą”, „czasu odrobineczką”. Dobrze byłoby, gdyby czas „powoli płynął”, gdyby można było wrócić do pisania listów i „kilku miłosnych słów”, odtworzyć wspomnienia dzięki pożółkłym fotografiom. Młodość przeminęła, tęsknimy do niej , „Tylko szkoda, że nigdy nie wróci”. W pewnym sensie ratunkiem są sny, „bo tam bywa / Że marzenia się spełniają”.

„Czas przemijania” w wydaniu pana Edwina nie dotyka tak dramatycznie, z takim przemijaniem można się jakby pogodzić. Myślę, że jeszcze daleko zajdziemy aleją drzew wspólnie z panem Edwinem.

Książka jest urokliwa dzięki wierszom pana Edwina, dzięki rysunkom pana Bernarda Żóralskiego, fotografiom Jadzi Smółki, Dariusza Buczyńskiego, Karola Wrombla, dzięki Renatce Buczyńskiej, która czuwała nad wydaniem tej książki. Dziękuję.
Janina Dzenis
(IP)



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5