Na tropach duchów...

2019-07-07 15:00:00(ost. akt: 2019-07-05 13:52:10)
W mazurskim folklorze niepoślednią rolę odgrywały podania związane z duchami, upiorami czy miejscami, w których straszyło. Czy można poznawać Mazury, podróżując ich szlakiem?
Kto lubi tajemnice, dreszczyki emocji może się skusić.

Wielbark, pow. szczycieński
W centrum małego miasteczka, które w bieżącym roku odzyskało prawa miejskie utracone w 1946 r., znajduje się stary kościół ewangelicki. Nie sposób go ominąć, bowiem stanowi najokazalszą budowlę, która na początku XIX w. stanęła przy dawnym rynku. Obok świątyni, do dzisiaj stoi budynek starej plebanii. Kiedyś zatrzymał się w niej na nocleg gospodarz Flakowski, pochodzący z Warmii. Dziewczyna służąca u pastora, zaprowadziła mężczyznę do pokoju na piętrze. Flakowski zamknął drzwi i położył się spać. Około godziny jedenastej dał się słyszeć na schodach rumor, tak jakby ktoś szedł w… pończochach. Chłop był przekonany, że pokój jest zamknięty, tymczasem drzwi otworzyły się i na oparciu łóżka usiadło „coś” i dało się słyszeć: „Hu, hu, hu…”. To „coś:, niczym kot, spełzło na nogi nieboraka i wlazło mu na pierś. Przerażony Flakowski resztką sił krzyknął: „Apsika!”. Nieproszony gość spadł na podłogę i pośród rumoru zniknął. Gospodarz odjeżdżając wypomniał pastorowi, że nocował w „duchownym domu”, w który diabeł grasuje. Ksiądz, gdy dowiedział się, w którym pokoju dziewczyna wskazała nocleg, odpowiedział, że tam przecież przed czteroma tygodniami powiesił się młynarski pachołek.

Węgielsztyn, pow. węgorzewski
Jadąc z Węgorzewa do Węgielsztyna, po minięciu dwóch rond, po lewej stronie drogi widać Lisią Górę. W zasadzie to z roku na rok jest ona coraz mniej widoczna, ze względu na krzaki i drzewa, które coraz intensywniej ją porastają. Opowiadano, że na owym pagórku stał kiedyś zamek, który zapadł się pod ziemię. Jedynym śladem po nim była ciężka, żelazna pokrywa. Kiedyś na pagórku bawiły się dzieci i zobaczyły ją odsuniętą. Pod nią widoczne były schody prowadzące w głąb wzgórza. Co zrobiły dzieci przestrzegane przez rodziców, żeby nie wchodzić w niebezpieczne miejsca? Ruszyły schodami w dół, na ich końcu znajdowała się sala, a w niej stół zastawiony złotymi naczyniami. Gdy dzieci ujrzały tajemnicze kosztowności, z ciemności dał się słyszeć głos: „My jesteśmy przeklęci i wy jesteście przeklęte!”. Przerażone urwisy popędziły w górę schodami, a tam… ciężka klapa była znowu zasunięta. Ponoć w ciche noce, przy blasku księżyca, około północy można usłyszeć jęki, płacze i szlochy zaginionych dzieci.

Talusy, pow. ełcki
Przy szosie łączącej Orzysz z Ełkiem znajduje się boczna droga, przy której wznosi się okazała góra z cmentarzem pierwszowojennym. Nekropolia ta uznawana była za jedną z najpiękniejszych w skali całych Prus Wschodnich. Mazurzy pagórek zwali Pielakornią i wierzyli, że stał tam kiedyś zamek, który zapadł się do wnętrza góry. Raz na pięćdziesiąt lat z wnętrza góry wychodzi cała w bieli, niewinna córka przeklętego pana zamku i prosi przechodzącą kobietę o kupienie w Ełku butów. Zjawa wręcza pieniądze i stawia warunek – nie wolno się targować przy kupnie. Jeśli panna w bieli otrzyma nowe buty, z zapadłego zamku i jego mieszkańców zostanie zdjęte zaklęcie, a wybawicielka stanie się bogata. Zjawa pojawiała się już wielokrotnie, ale zaklęcia nie udało się zdjąć. Któraś z pań chętna do podjęcia wyzwania?

Kazania duchów
Tak jak żywi uczestniczą w mszach i nabożeństwach, podobne potrzeby mają także zmarli. Gdy w środku nocy z wnętrza kościołów bił blask świec, wiadomo było, że na modlitwy przybyli zmarli. Kto z żywych uczestniczyłby w całym „kazaniu duchów”, musiałby umrzeć. O tajemniczo rozświetlonych kościołach donoszono ze Stradun i Szarejek w pow. ełckim oraz Węgielsztyna.

Węgorzewo
Tutejsze Muzeum Kultury Ludowej mieści się w dworkowym budynku z pierwszej połowy XVIII w. Wewnątrz znajdują się wiekowe drewniane schody, na których około północy pojawia się mężczyzna w długim, czarnym, skórzanym płaszczu. Raz widziany był w kapeluszu, innego razu świecił łysiną, ale to chyba ten sam jegomość. Jego aktywność przyczyniła się do tego, że pierwsza polska rodzina z Wileńszczyzny, która zamieszkała w tym domu po 1945 r., wyniosła się z niego po kilku nocach. Kto tam straszy? To ponoć duch SS-manna, który długo umierał w tym domu na przełomie 1944 i 1945 r., gdy urządzono w nim szpital polowy. Pracownicy muzeum, zagadywani o ducha w czarnym płaszczu, znacząco się uśmiechają. (Jerzy Łapo/Mazury według Jerzego).


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Karol Kuligowski, Olsztyn #2758672 | 5.173.*.* 7 lip 2019 16:05

    Legendy legendami, ale nie bądźmy ciekawi i nie wywołujmy duchów. Pan Bóg zakazuje tych praktyk jako nieczyste, więc są one szatańskie: "Nie zwracajcie się do wywołujących duchy i do jasnowidzów,nie pytajcie [ich] o radę, by nie popaść przez nich w nieczystość. Jam jest Jahwe, wasz Bóg" (Księga Kapłańska 19, 31). A spraw zaświatowych dowiemy się w swoim czasie -po Sądzie Bożym.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5