Zamiast lassa chwytamy łopaty

2019-08-17 11:00:00(ost. akt: 2019-08-19 14:09:44)
Na przedzamczu warowni w Kurzętniku prowadzone były wykopaliska archeologiczne pod nadzorem Kazimierza Grążawskiego - profesora UWM. Rozmawiamy z Patrycją Mierzyńską ze Słupa - studentką historii, która brała w nich udział.
Studiujesz historię. Dlaczego wybrałaś akurat taki kierunek studiów?

Historia nie od zawsze była moją pasją, jednak ciekawość świata, zainteresowania humanistyczne skłoniły mnie to wyboru takich studiów. Dzięki specjalnościom, przypisanym do kierunku, mam możliwość poznawać tę naukę z różnych stron, bowiem uniwersytet oferuje kształcenie na płaszczyźnie turystycznej, archiwistycznej oraz nauczycielskiej. Nie jest to niestety oblegany kierunek - a szkoda, bo studiując historię nie trzeba iść tylko w jedną stronę. Moim zdaniem to właśnie archeologia jest tym najciekawszym obszarem...

Czyli to sprawia Ci największą przyjemność?

Myślę, że tak. Mimo iż praktyki terenowe, czyli wykopaliska, nie wpisują się w program studiów, to jest to naturalne, że dla historyka przysłowiowe „grzebanie w ziemi” będzie fascynujące, gdyż te dwie nauki – historia i archeologia – bezsprzecznie się uzupełniają.

Jak wygląda praca archeologa w praktyce?

Zdecydowanie praca archeologa w realu nie wygląda tak jak u Indiany Jones’a. Zamiast lassa chwytamy za łopaty i wskakujemy do wykopanego dołu czy na hałdę piachu pełni emocji, że za chwile możemy coś znaleźć. Nie jest jednak tak różowo – nierzadko zdarza się, że długi czas szukamy w nieodpowiednim miejscu – wykrywacz nie jest nieomylny. Nie ma co ukrywać, że jest to brudna robota, pełna potu i często wykańczająca (zwłaszcza kiedy słońce niemiłosiernie pali, a ziemia to nie tylko piach, ale też cegły, kamienie czy glina). Satysfakcja jest jednak ogromna, kiedy można być częścią tworzącej się historii. Moment taki zdarza się właśnie wtedy, kiedy wyjmujemy coś z ziemi i wiemy, że jest to prawdziwy zabytek.

Wiążesz z tym swoją przyszłość?

Cieszę się, że miałam okazję wziąć udział w wykopaliskach na górze zamkowej w Kurzętniku. Znajdują się tam ruiny zamku należącego w średniowieczu do biskupa chełmińskiego. Nie dość że atmosfera była świetna i można było pracować z profesjonalistami, to rzecz jasna odkopaliśmy sporo zabytków, najwięcej gwoździ, grotów i ceramiki, choć zdarzyły się takie perełki jak szpadel od łopaty, klucze czy pas cnoty. Myślę więc, że warto brać udział w takich przedsięwzięciach i na pewno będę do tego dążyć. Zdecydowanie jest to przyjemność, a nie przykry obowiązek.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5