Uczmy się na błędach innych

2020-04-08 16:16:00(ost. akt: 2020-04-08 16:19:55)
Aleksandra Krystowczyk dumnie mówi, że jest działdowianką. Od dziecka mieszka w Rzymie, ale nigdy nie zapomniała skąd pochodzi. W rozmowie z nami opowiada, jak wygląda życie we Włoszech w czasie pandemii koronawirusa.
Od początku pojawienia się wirusa Włosi zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa?
— Na początku, jak jeszcze wirusa nie było w Rzymie, ale było o nim słychać w Północnych Włoszech (Mediolan), to jeszcze się nie martwiliśmy i było w miarę spokojnie. Nie wiem czemu, ale nikt nie myślał, że tak szybko może się rozprzestrzenić. Kiedy usłyszeliśmy, że Rzym jest miastem zagrożonym, to wtedy ludzie zaczęli panikować, wykupywali wszystko ze sklepów, magazynowali produkty spożywcze. Zaczęło robić się poważnie.

Jakie środki wdrożyło wtedy państwo, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa?
—Trzy tygodnie temu zostały zamknięte wszystkie instytucje szkolne. Dwa tygodnie temu państwo ogłosiło dekret, że nikt ma nie wychodzić z domu. Dom można opuścić tylko pod jednym warunkiem, jeśli jest niezbędne coś do życia - np. jedna osoba z rodziny robi zakupy, raz albo maksymalnie dwa razy w tygodniu, kto idzie do pracy musi mieć pozwolenie do pokazania w przypadku zatrzymania. Są też pozwolenia, żeby iść do apteki, do lekarza i na spacer z psem. Od dwóch tygodni każde nasze wyjście na zewnątrz wiąże się z zakładaniem maski chirurgicznej. Trzeba zachować 1-1,5 metra odległości od każdej osoby. Ludzie oprócz maseczki noszą tez rękawiczki gumowe, jak np. idą do sklepu, bo wiadomo że ten wirus zostaje na powierzchni (szczególnie na metalowych). Jak masz kaszel i gorączkę to absolutnie nie wolno iść do lekarza, wychodzić z domu, bo prawdopodobnie możesz mieć wirusa i być zagrożeniem dla innych. Tydzień temu zostały zamknięte też wszystkie parki, bo jeszcze można było iść sobie na spacer w danej odległości. Ludzie zamknięci w domach starają się wzajemnie podtrzymywać na duchu i codzienne od 18 do 19 wychodzą na balkony i śpiewają hymn i rożne piosenki włoskie.

W Polsce również zostały pozamykane placówki szkolne. Niestety, młodzi ludzie często mylą ten czas z wakacjami, feriami...
— My też na początku nie zwracaliśmy tak za bardzo uwagi. Jak usłyszeliśmy, że ten wirus nie dotyczy tylko starszych osób, ale też młodzieży, zaczęliśmy bać się wszyscy.
Nawet młodzi ludzie leżą w szpitalach, są podłączeni do respiratora. Nie wiemy czy jesteśmy bezpieczni, bo ten wirus rozwija się po 14 dniach. Niektórzy może go mają i nie są świadomi (bo nie zawsze są objawy zachorowań). Mamy nadzieje, że siedząc już drugi tydzień w domu, liczba osób zarażonych zacznie spadać. Ale wiemy też, że nie skończy się to tak szybko. Dekret zakazu wychodzenia jest do 3 kwietnia, ale na pewno przedłuży się do minimum 15 kwietnia, albo nawet do końca kwietnia. Młodzi ludzie nie mogą bagatelizować sprawy. Mogą zarażać więcej ludzi... Uczcie się na naszych błędach. Lepiej zostańcie w domu... Jest to jedyna nasza pomoc w tej sytuacji.

Katarzyna Wiśniewska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5