Płonęła na oczach syna

2020-07-10 17:04:00(ost. akt: 2020-07-10 17:20:40)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Marta Lewandowska wiodła spokojne, normalne życie. Wszystko zmieniło się w pewne niedzielne popołudnie. Nic nie zapowiadało tragedii, jaka spotka młodą kobietę pochodzącą z Lidzbarka... Teraz walczy o powrót do normalnego życia.
28-letnia Marta wróciła do domu z pracy. Było około godziny 18-stej, młoda kobieta chciała wypróbować nowy piecyk. Niestety, po odpaleniu piecyk eksplodował, a płomienie nie oszczędziły Marty. Wszystko działo się na oczach jej 8-letniego synka...

— Mój syn był pod prysznicem, kiedy zaczęłam się palić. Pobiegłam do kuchni gasić się wodą z kranu. Krzyczałam, wszystko mnie bardzo szczypało. Mój syn wybiegł z łazienki i zaczął płakać. To było najgorsze... Ja się paliłam, a moje dziecko to wszystko widziało. Stał bezradny, płakał i nie wiedział czy może do mnie podejść — z bólem opowiada Marta.

Sąsiadka kobiety usłyszała jej krzyk i przybiegła do mieszkania, aby pomóc, po czym wezwała pogotowie. Marta została przetransportowana najpierw do jednego szpitala, później do drugiego, nie pamięta co działo się później, bo była na silnych lekach. Przeszła kilka bolesnych operacji przeszczepów skóry. Dwa tygodnie leżała na intensywnej terapii, przybita do łóżka, uzależniona od innych ludzi. Załamała się, nie była w stanie wykonać najprostszych czynności, takich jak podniesienie szklanki z wodą.

— Nie mogłam jeść, byłam karmiona przez sondę. Nie chciało mi się żyć przez to, że byłam uzależniona od innych. Synka nie widziałam przez dwa tygodnie, bo bałam się jak zareaguje na moje rany, bandaże, rurki. Kolejny miesiąc spędziłam w szpitalu. Codzienny ból nie dawał mi spać. Dopiero po dużej dawce leków przeciwbólowych i uspokajających byłam w stanie zasnąć — wspomina Marta.

Większość ciała kobiety uległa poparzeniu, a część (20%) to poparzenia drugiego i trzeciego stopnia. Do dziś Marta odczuwa ból, który ogranicza jej ruchy. Aktualnie przebywa w domu, do którego co dzień przychodzą pielęgniarki zmieniać opatrunki. Kobieta jeździ na kontrole i rehabilitacje. Całkowity powrót do normalności potrwa jeszcze długo i wymagać będzie od Marty dużo cierpliwości i wydatków finansowych. Wypadek nie spowodował tylko fizycznego bólu, zostawił ślad również w psychice. Każda kobieta chce czuć się piękna, każda stara się dbać o siebie. Marta przeszła już dużo, jest dzielną, silną i wciąż piękną kobietą. Pomóżmy jej wrócić do wyglądu sprzed wypadku. W tym celu zorganizowano w internecie zbiórkę.

— Nie chodzi tylko o estetykę, ale przede wszystkim o moje zdrowie psychiczne. Będzie to wymagać ode mnie ciężkiej pracy, długiej rehabilitacji, leków i pieniędzy na pokrycie wszystkich wydatków. Specjalistyczne kremy i zabiegi, których potrzebuję są bardzo drogie i niestety nierefundowane. Sama nie jestem w stanie udźwignąć kosztów, które się z tym wiążą — tłumaczy Marta Lewandowska. Link do zbiórki -> https://zrzutka.pl/juhuhg

Obrazek w tresci

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5