Dzieciom łatwiej przemówić do rozsądku niż pijanemu dorosłemu

2020-07-28 19:00:00(ost. akt: 2020-07-28 10:45:28)

Autor zdjęcia: Katarzyna Wiśniewska

Sezon wakacyjny większości z nas kojarzy nam się z odpoczynkiem na plaży, pływaniem, opalaniem. W tym czasie na innych spoczywa ogromna odpowiedzialność. O bezpieczeństwie nad wodą rozmawiamy z Prezesem WOPR Lidzbark Sławomirem Marońskim (SM) oraz ratownikiem Filipem Machujskim (FM).
— Filip, jesteś ratownikiem wodnym, jaką drogę przeszedłeś, aby nim zostać?
FM: Moja przygoda z ratownictwem zaczęła się od powiatowego oddziału w Działdowie z siedzibą w Lidzbarku (WOPR Lidzbark). Poszedłem tam dzięki mojemu starszemu bratu, który już tu pracował. Powiedział „chodź spróbujesz, pływasz dobrze, trochę potrenujesz i uda ci się przejść pierwszy etap”. Tak też było. Na początku byłem młodszym ratownikiem. Pod okiem starszych ratowników uczyłem się tego fachu. Później zostałem ratownikiem WOPR – to był drugi etap i kolejne godziny spędzone na plaży: doskonalenie fachu, uczenie się, jak praca ratownika powinna być wykonywana. Na końcu uzyskałem uprawnienia ratownika wodnego, uprawnienia MSWiA, dzięki którym mogę pracować. Daje mi to satysfakcję i możliwość zarobku. Oprócz tego jest to również wielka pasja.

— Właśnie miałam zapytać, czy lubisz to robić, ale skoro to pasja….
FM: Tak naprawdę każdy ratownik, który jest u nas, to ratownik z pasją. Tego nie robi się dla pieniędzy. Jesteśmy w sezonie codziennie przez 30/31 dni w miesiącu, czyli tę pracę trzeba naprawdę lubić. Musi to być zajawka dla człowieka. Nasze życie prywatne w wakacje można powiedzieć, że ucieka. Mimo, że całe dnie spędzamy na plaży, to nie jest dla nas czas odpoczynku, zabawy czy beztroski. Dla nas to czas ciężkiej i wytężonej pracy.

— No i spoczywa na Was odpowiedzialność…
FM: To bardzo duża odpowiedzialność, bo odpowiadamy za zdrowie i życie ludzi. Ludzie czasem wyobrażają sobie, że nasza praca jest lekka, przyjemna, ale nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności, którą ciągle mamy w głowach. Staramy się, żeby zdrowia, a przede wszystkim życia nikt nie utracił.

— Co jest największym problemem na plaży? Jakie ryzykowne zachowanie najczęściej obserwujcie?
FM: Zdecydowanie alkohol. Borykamy się i walczymy z tym problemem co roku. Alkohol i woda nie jest dobrym połączeniem. Staramy się na dobrym poziomie prowadzić prewencję. Robimy wszystko, co możemy. Pilnujemy, żeby na pomosty nie wchodził nikt z alkoholem. Jeśli widzimy kogoś, kto wydaje nam się „podejrzany” staramy się nawiązać rozmowę i upewnić się, czy jest pod wpływem alkoholu. Gdy okazuje się, że jest, to wypraszamy tę osobę z wody. Dajemy czas, aby ta osoba ochłonęła. Kolejnym problemem jest to, że ludzie pływający np. rowerkami wodnymi czy kajakami czasem „przemycają” alkohol. Niestety, potem do głowy przychodzą im głupie pomysły, jak skoki do wody na środku jeziora czy pływanie. Prowadzimy patrole motorowerowe, żeby oprócz kąpieliska, które jest dla nas priorytetem, dbać o bezpieczeństwo na całym akwenie. Patrolujemy również dzikie plaże. Ludzie, którzy wiedzą, że nie pozwalamy na kąpiele pod pływem alkoholu idą w inne miejsca nad jeziorem. Tam również docieramy i nie pozwalamy na takie zachowania. Musimy uświadamiać ludzi, że jednak lepszym pomysłem jest przyjść na strzeżone kąpielisko trzeźwym i odpoczywać, a wieczorem ewentualnie pozwolić sobie na imprezowanie w miejscach do tego przeznaczonych. Sezon wakacyjny temu sprzyja. Jednak powtórzę jeszcze raz, alkohol i woda, to nie jest dobre połączenie.

— Trudniej upilnować dziecko, czy pijanego?
FM: Jeżeli dzieckiem opiekują się rodzice i zwracają na nie uwagę, to nie jest źle. Niestety, zdarza się, że rodzice namawiają dzieci do ryzykownych zachowań. Często spotykamy się z sytuacjami, że zwracamy uwagę dziecku, a później rodzic przychodzi do nas z pretensjami. Rodzice czasem nie zdają sobie sprawy z zagrożeń, jakie niesie woda. Z pijanymi dorosłymi jest jeszcze gorzej, dzieciom łatwiej przemówić do rozsądku. Pijany człowiek z reguły myśli, że wie lepiej, przecenia też swoje umiejętności. Pijanym nie pozwalamy wchodzić do wody, nie dopuszczamy do takich sytuacji, abyśmy musieli interweniować na głębszych partiach akwenu. Robimy wszystko, aby osoby te tam nie wypłynęły.

— Często musicie tak interweniować?
FM: Ja, jako ratownik, na tej plaży takich interwencji miałem co najmniej kilkanaście. Poza sezonem pracuję na basenie, tam również interweniuję. Nie jest dla mnie obcym zjawiskiem, gdy ktoś się topi, aczkolwiek staramy się, żeby takich interwencji było jak najmniej.

—No tak, przecież suchy ratownik, to szczęśliwy ratownik…
FM: Tak. Zawsze mówimy, że dobry ratownik wchodzi do wody tylko po to, by się schłodzić, a nie po to by kogoś ratować. Naprawdę cieszy nas to, gdy nie ma żadnych interwencji. Świadczy to o tym, że prewencja jest prowadzona na wysokim poziomie i nie musimy interweniować, a na kąpielisku panuje ład i porządek. Głównym celem nie jest to, aby interweniować w trudnych przypadkach. My nie możemy dopuszczać do takich sytuacji.

— Może przypominasz sobie jakieś sytuacje, które mogą być przestrogą dla plażowiczów?
FM: Była sytuacja, gdzie około trzyletnie dziecko wymknęło się spod opieki rodziców. Rodzice siedzieli na plaży, dziecko samo weszło na pomost i zaczęło wspinać się na skocznię. To mogło skończyć się tragicznie. W tamtym miejscu są 4 metry głębokości. To powinno być przestrogą dla rodziców, którzy powinni pilnować swoich dzieci. Kolejną przestrogą jest wypływanie wpław na jezioro. Wiele osób uważa, że są dobrymi pływakami, bywa tak, że rzeczywiście tak jest. Nie chcą oni pływać w wyznaczonych miejscach, tylko wypływają sobie w jezioro. O ile osoby, które mają uprawnienia, mają dokumenty potwierdzające umiejętności pływania, to takie osoby zabierają ze sobą boje. Boje dają dużo, są jaskrawopomarańczowego koloru, widać je z daleka. Są też takie osoby, które uważają, że bojki nie potrzebują, bo świetnie pływają. W tym roku była nagłaśniana przez media sytuacja człowieka, który pływał na otwartym akwenie. Nie wziął bojki i przepłynęła po nim motorówka. Myślę, że to bardzo ważna przestroga. Uświadamiamy naszych plażowiczów, że bojka nie jest ujmą na honorze. Każdemu z nas może zdarzyć się chwila słabości, nie jesteśmy przecież cyborgami. Taka boja to bezpieczeństwo i równie ważna widoczność.

— Prezesie, sezon wakacyjny w pełni, czy rozpoczął się dobrze?
SM: Ten sezon rozpoczął się bardzo dobrze, miejmy nadzieję, że do końca taki będzie. Jest 21 lipca, a my nie mieliśmy w tym czasie żadnych tragicznych zdarzeń, w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, gdzie w tym samym czasie odnotowaliśmy ich kilkanaście. Często te zdarzenia wynikają z głupich sytuacji np. idąc po pomoście, ktoś wepchnie drugą osobę do jeziora dla wygłupu, gdzie jest 2,8 metra głębokości, a okazuje się, że druga osoba nie umie pływać… Często są to właśnie takie sytuacje, po prostu bezmyślne. Wiele zależy od ludzi, od świadomości osób, które przychodzą na plażę. Zauważyłem, że wielu ludzi w tym sezonie czyta regulamin kąpieliska. Może to być spowodowane sytuacją epidemiczną. W zeszłych sezonach zaobserwowałem, że ludzie mniej pilnowali swoich dzieci, myśląc, że gdy ratownik jest na plaży, nie muszą dbać o ich bezpieczeństwo. Dzieci biegały po całym kąpielisku, a rodzice się nimi nie interesowali. To, że są na plaży ratownicy, to jedna sprawa, druga sprawa to ustawiczny nadzór nad dzieckiem. Bezpieczeństwo i świadomość ludzi jest podstawą. Jeśli ludzie mają świadomość, że przebywają nad wodą, woda jest żywiołem, to dla nas ułatwienie. W tym sezonie ta świadomość wzrosła.

— A co ze świadomością, żeby nie kąpać się pod wpływem alkoholu? Czy kampanie, reklamy wpływają jakoś na ludzi?
SM: Takich kampanii, uświadamiania powinno być jak najwięcej. Zawsze informacje zostaną w świadomości człowieka. Alkohol nie idzie w jednej parze z wypoczynkiem nad wodą. Jest czas na to, aby odpocząć, popływać i jest czas na alkohol.

— Dużo jest takich ryzykownych zdarzeń? Co w przypadku buntu pijącego?
SM: Takich zdarzeń w sezonie jest 18-20. Można powiedzieć, że to 18-20 istnień ludzkich. Jesteśmy tu po to, aby zapobiegać takim sytuacjom. Zdarzały się sytuacje, że osoba przychodziła na kąpielisko pijana i zachowywała się agresywnie. My nie jesteśmy policją... Jedyne, co możemy zrobić, to wpłynąć na tę osobę słownie czy używając gwizdka. W trudnych sytuacjach wzywamy policję, która nas wspiera i pomaga.

Katarzyna Wiśniewska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. observer #2954458 | 88.156.*.* 30 lip 2020 22:48

    Chyba się trochę zagalopowałeś z tym "poświęceniem", chłopcze. Zmęczyć to się siedząc na tym pomoście nie zmęczysz, zmuszany też nie jesteś, za darmo też tam nie siedzisz.

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5