Dlaczego śmiejemy się z morsów?

2021-01-19 10:57:10(ost. akt: 2021-01-25 08:26:08)
Morsowanie stało się ostatnio obiektem żartów

Morsowanie stało się ostatnio obiektem żartów

Autor zdjęcia: źródło: Facebook

Morsowałeś? To pytanie święci ostatnio triumfy na portalach społecznościowych. Choć aktywność ta znana jest od wieków, internauci uważają, że teraz jest szczególnie modna. Dlaczego nagle zaczęliśmy się śmiać z morsów?
Jeszcze w ubiegłym roku każdy, kto wszedłby do lodowatej wody w środku zimy, byłby bohaterem. Dziś mors jest obiektem żartów w mediach społecznościowych. Chyba każdy początkujący mors ma to za sobą: zanurzenie pępka w zimnym jeziorze wydaje się zdobyciem górskiego szczytu. Z każdą kolejną kąpielą wchodzi się coraz głębiej i głębiej. I chce się o tym mówić. Bo przecież nie każdy urządza sobie takie lodowe kąpiele. Choć zdaniem twórców memów o morsach, które zawładnęły w ostatnich tygodniach internetem, jednak każdy.
— Coraz trudniej znaleźć mi na Facebooku znajomego, który nie chwali się morsowaniem w weekend — mówi Agata, moja koleżanka. — Zaraz okaże się, że rzeczywiście tylko ja nie morsuję. Najgorzej jest w weekend, tak po południu. Wtedy na Facebooku zalewana jestem zdjęciami moich morsujących znajomych. Dają zdjęcia wszędzie, gdzie się da. Zresztą ty też.
Pewnie, że wrzucam zdjęcia, choć nie po każdej kąpieli, bo to rzeczywiście może być nudne. A dlaczego dzielę się tym w mediach społecznościowych? Bo właśnie dzięki temu, że ktoś to zrobił przede mną, sama zaczęłam morsować. Kiedy zobaczyłam radość, ekscytację i euforię na twarzach znajomych morsów, poczułam, że ja też tak chcę. Skoro oni mogą, to ja też! Zresztą morsowanie dopełniło moje bieganie, a ten sport uprawiam od lat.
Pierwszego razu się nie zapomina. Zimny, ponury październik 2020 roku. Zanurzam się oczywiście tylko do pępka i natychmiast cały świat się o tym dowiaduje. Czuję wyrzut dopaminy, euforię, po prostu haj. Taki odlot szybko uzależnia. W mojej głowie powstaje hasło: nie ma niedzieli bez kąpieli.
Zaczynam pisać peany na tę okoliczność na FB. Zupełnie inaczej niż moja przyjaciółka, która równolegle ze mną zaczęła morsować rok temu. Nie kusi jej, żeby o tym powiadamiać kogokolwiek, oprócz najbliższej rodziny.
— Jeśli coś robi się bardzo modne w mediach społecznościowych, to ja zaraz się z tego wycofuję — uzasadnia. — Tak samo było z bieganiem.
Tak, to przecież Paulina gryzła medal po jednym z półmaratonów, a teraz raz na jakiś czas opublikuje tylko biegową ścieżkę. Bo zdjęcie z medalem po ukończonych zawodach jest teraz faux pas . Czy tak samo będzie z morsowaniem?
— Myślę, że nie — odpowiada. — Ludzie rzeczywiście z tego sobie żartują, ale nie kpią. Mimo że jest śmiesznie, to jednak wciąż jest podziw dla tych osób. Bo wciąż łatwiej jest jednak biegać, niż morsować.
Ale nadal nie wiemy, co w tym zabawnego? — To, że nagle tyle osób zaczęło morsować — odpowiada szybko Paulina, która jakby na przekór akurat w tym roku nie morsuje. Dlaczego? — Jakbym się przeziębiła po morsowaniu, to bym panikowąła, że to covid. Zresztą dużo czasu poświęcam na treningi biegowe. Ale memy z morsowania mnie śmieszą i jak wpadnę na jakiś ciekawy pomysł, to sama jakiś stworzę.
Morsowanie wpływa pozytywnie nie tylko na ciało, ale też na psychikę. Kto by nie chciał dostać zastrzyku pozytywnej energii i endorfin tak zupełnie za darmo? Zalet jest znacznie więcej: zwiększa się odporność organizmu, poprawia się kondycja skóry, zwiększa się wydolności układu sercowo-naczyniowego i redukuje się stany zapalne.
Morsowanie to z definicji zanurzenie lub krótkotrwała kąpiel w zimnej wodzie jeziora, morza, rzeki. Często przyjmuje formę kąpieli w wyciętym w lodzie przeręblu. Praktykowane jest od jesieni do wiosny, chociaż najbardziej popularne jest zimą. Aktywność ta zwykle ma charakter grupowy.
Morsowanie nie jest niczym nowym. Pływanie w zimnej wodzie ma tradycję sięgającą zarania dziejów. Jednak w ostatnich tygodniach na morsowanie zrobił się prawdziwy boom. Z drugiej strony, czym zająć się w słoneczny, ale mroźny weekend w cieniu pandemii? A u nas tyle wokół jezior, które tak kuszą.
Dlaczego więc śmiejemy się z morsów? Podobno dlatego, że nie da się już morsować nie mając podłączenia do sieci. Jak się morsuje, trzeba być cały czas online, najlepiej nadawać relację na żywo. To właśnie ta nieodparta ochota na podzielenie się w social mediach swoją aktywnością rozbawiła wielu internautów. Po drugie, przed wejściem do wody każdy miłośnik lodowej kąpieli powinien się rozgrzać: pobiegać, poskakać, rozruszać mięśnie. Zarzuca się morsom, że część z nich w ogóle tego nie robi. Że dla selfie w przeręblu są w stanie poświęcić swoje zdrowie, a nawet życie. Bo wiadomo, że nie każdy ma organizm przystosowany do tego typu sportu.
— Byłam ostatnio z córką nad Skandą. Widziałam kobietę, która rozebrała się, natychmiast wskoczyła do wody i zaczęła robić sobie selfie — opowiada dalej moja koleżanka Agata. — Bardzo mnie rozśmieszyło. Ja sama chciałabym morsować, ale nie w ten sposób.
Przed nieodpowiedzialnością przestrzega Kasia Dębowska z Olsztyna, która nauczyła mnie spokojnego oddechu w trakcie lodowej kąpieli.
— Do tej aktywności trzeba podjeść z rozsądkiem. Trzeba zadbać o swoje bezpieczeństwo. Ono jest najważniejsze — podkreśla.
Kasia ostatnio zanurza także głowę. To tzw. reset, które robią najbardziej doświadczone morsy.
— W żaden sposób nie czuję się dotknięta tymi memami— uśmiecha się. — Mało tego, ja ich nawet nie zauważam. Po prostu robię swoje. A morsy robią coś fajnego, co można naśladować. Więc mam nadzieję, że to, co dzieje teraz wokół morsowania, może paradoksalnie przyczynić się do czegoś dobrego.
Hasztag #morsowałeś jest ostatnio jednym z najpopularniejszych, a złośliwi mówią, że mimo że dopiero styczeń, to słowo roku już mamy. A ja sobie myślę, że to moda, która — przy odpowiednim przygotowaniu — tylko wyjdzie nam na zdrowie. Ja, odkąd regularnie morsuję, w końcu przestałam chodzić na zwolnienia lekarskie.
Aleksandra Tchórzewska









2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5