Tajemnica krypty rumiańskiego kościoła

2022-05-14 07:52:33(ost. akt: 2022-05-14 07:55:30)

Autor zdjęcia: Reprodukcja - Die provinz Westpreusen in Wort und Bild - 1915

Barokowy kościół w Rumianie to prawdziwa perełka wśród drewnianego budownictwa sakralnego regionu. Zbudowany został w latach 1713-16 na miejscu starej świątyni jako wotum wdzięczności parafian za ocalenie od śmierci w czasie epidemii dżumy i cholery pustoszącej region w początkach XVIII wieku. W parafii rumiańskiej morowe powietrze zabiło wówczas proboszcza Samuela Linskiego i 85 parafian. Dlatego też, by sytuacja z zarazą się nie powtórzyła, za opiekuna świątyni obok dotychczasowej patronki Świętej Barbary wybrano św. Rocha – patrona chroniącego od zarazy.
Pod prezbiterium wybudowano niewielką kryptę grobową, do której można się dostać przez ukryte w podłodze kościoła wejście. W mroku krypty stoi kilka trumien. Są w nieładzie, część z nich jest poodkrywana – to ślad plądrowania tego miejsca przez żołnierzy armii czerwonej w styczniu 1945 roku. Zwłoki są dobrze zachowane, częściowo zmumifikowane, gdyż budowniczowie kościoła zadbali by pieczara grobowa była sucha i przewiewna. Szczególną uwagę przykuwa ciało przyodziane w sutannę – to jedyna osoba zidentyfikowana dotychczas – ks. Mateusz Truszczyński (1794-1862), długoletni proboszcz w Zwiniarzu, pisarz, autor wierszowanych utworów dla ludu. Widoczne jest także ciało kilkuletniej dziewczynki ubranej w białą niegdyś sukienkę. Ksiądz Alfons Groszkowski w swej pracy magisterskiej „Z przeszłości zagonów rumiańskich” z 1950 roku wspomina o pochowanym tu żołnierzu. Wieść gminna zaś niesie, że jest to żołnierz - napoleoński. Postanowiłem to sprawdzić zanurzając się akta zgonu parafii rumiańskiej podczas genealogicznej kwerendy. Szukałem uważnie przebijając się przez niekiedy słabo czytelne zapiski. Decyzji i zmarnowanego czasu jednak nie żałowałem, ponieważ XVIII – wieczni rumiańscy proboszczowie nie ograniczali się jedynie do zapisywania imienia i nazwiska zmarłego, ale podawali też przeżyty wiek, dane rodziców, ich status społeczny, czasami zawód oraz przyczynę śmierci. Ta ostatnia okazała się być szalenie intrygująca, bo obok zrozumiałych dla współczesnych przyczyn, takich jak: dziecięca choroba (śmierć krótko po urodzeniu), zgon w połogu, gorączka, opuchlizna, kaszel, duszności, biegunka, odra, śmierć ze starości, na gardło, na słabość- pojawiają się bardziej enigmatyczne: kolki, wielka choroba vel kaduk, czyli epilepsja, petocie (sepsa z wybroczynami) lub też kołtun – choroba, a raczej typowo polski zabobon, z który przerażał cudzoziemców i co światlejszych Polaków.

Obrazek w tresci

Fragment strony „Księgi zgonów” par. Rumian z 1832 roku.


Analiza zapisów zgonów z lat 1797 – 1860 nie potwierdziła faktu śmierci żołnierza napoleońskiego, za to dała prawie pewność, że chodziło o żołnierza, ale z powstania listopadowego! Był nim Ignacy Ciesielski lat 23, polski żołnierz z 9 Pułku Powiatu Stopnickiego Województwa Krakowskiego, który zmarł w Rybnie 19 lutego 1832 roku, imion rodziców nie podano – zgon zgłosił sołtys. Jako przyczynę zejścia zapisano „na opuchliznę” - być może był to objaw infekcji lub zakażenia. Udało się także odpowiedzieć na pytanie skąd ów żołnierz mógł znaleźć się w Rybnie?

Obrazek w tresci

Umundurowanie 9 Pułku „Krakusów”- oficer z lewej, szeregowiec z prawej

Niespełna miesiąc po oddaniu Warszawy pod Brodnicą rozegrał się ostatni akt powstania listopadowego. Kierując się przez Dobrzyń - Lipno - Rypin ku granicy pruskiej 5 października 1831 r. oddziały polskie, w tym interesujący nas 9-ty Pułk Piechoty Krakusów pod dowództwem ostatniego wodza naczelnego powstania gen. dyw. Macieja Rybińskiego przekroczyły granicę Królestwa Polskiego i Prus między Górznem a Jastrzębiem i złożyły broń. Armia liczyła jeszcze ponad 20 tyś. ludzi. Jak wspominają źródła „oficerowie łamali szpady, żołnierze tłukli karabiny, a zewsząd wołano biada nam biada”. Nastrój ten oddaje pomnik ułana siedzącego w zadumie ze złamaną szablą nad zdjętym z konia siodłem, którego zobaczyć można na brodnickim rynku. Prusacy na czele z gen. Schmidtem przyjęli Polaków z honorami, po czym odprowadzili pod eskortą na północ. Piechotę, a więc i naszego Ignacego rozmieszczono w Malborku. 1 XI 1831 roku car Mikołaj I wydał amnestię dla podoficerów i szeregowców i w związku z tym władze pruskie zaczęły usilnie nalegać, aby Polacy wracali do kraju. Wytyczono 5 szlaków, po których drobnymi oddziałkami, w jednodniowych odstępach rozpoczął się powrót uchodźców do swoich domów. Jeden ze szlaków prowadził z Malborka przez Elbląg, Pasłęk, Ostródę i Działdowo.

W ten sposób wróciło do domów około 12 tyś. żołnierzy. Niestety nie było dane powrócić do swojego domu w powiecie stopnickim Ignacemu Ciesielskiemu – zmarł w Rybnie, w połowie drogi pomiędzy Ostródą a Działdowem znajdując wieczny spoczynek w krypcie rumiańskiego kościoła. Dlaczego pochowano go w miejscu przeznaczonych dla osób zacnych? Zachodnia część obecnej Gminy Rybno przed pierwszym rozbiorem leżała w granicach Rzeczpospolitej, a zryw powstańcy w Królestwie Kongresowym z lat 1831-32 była dla tutejszych mieszkańców szansą na odzyskanie niepodległości. Stąd też uczestnika powstania potraktowano jako bohatera i pochowano tak, by upływ czasu nie zatarł jego grobu i pamięci o nim.
Bogusław Łukwiński

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5